Nie jest łatwo napisać o tej książce. Trudno się myśli o opowiedzianej w niej historii, bo jest wręcz niewyobrażalna. Tak naprawdę ten reportaż wciąga nas całkowicie, dogłębnie, tak że ma się chęć schować przed światem i czytać, czytać. Natomiast opowieść jaka jest w nim zawarta powoduje, że odkładamy tę książkę na półkę… żeby przestało w nas wrzeć, żeby przestało boleć. Żeby łzy przestały spływać po policzkach. I natychmiast sięgamy po nią od nowa.
Po raz kolejny mamy dowód na to, że Czarne porusza do żywego; że trzymamy w rękach czyjeś życie. Młode, zadziorne i brutalnie przerwane.
Zdecydowanie jest to książka obowiązkowa. A jeżeli już mamy zmieniać listy szkolnych lektur, to ten reportaż bezwzględnie powinien się na niej znaleźć. Ale nie znajdzie się. Ponieważ obnaża nazwiska tych, którzy żyją dzisiaj, a którzy (nawet jeżeli pośrednio) mają krew na rękach.
O tym życiu trzeba pamiętać. O tej śmierci nie wolno zapomnieć. I dzięki książce Łazarewicza nie uda się zamieść pod dywan historii z maja 1983 roku.