Wydawnictwo Literackie
2005 (recenzowany egz. pochodzi z 2018 r.).
stron 302
Prawiek… to książka, która wymaga od czytelnika cierpliwości. Takiej, którą się w drugiej kolejności sowicie wynagradza.
Początek jest zasadniczo nijaki… nie do końca zapowiada o czym jest książka… skromność objętościowa poszczególnych fragmentów może powodować bardziej uczucie chaosu i rozklekotania całości. Jeszcze się coś na dobre nie zaczęło, a trzeba zrobić przeskok. Ale w końcu udaje się zbudować fundament. Solidny i stabilny.
Całość podzielona jest na przenikające się króciutkie podrozdziały tytułowane konsekwentnie „Czas…”. Odpowiednio jest tu zatem „Czas Misi”, „Czas Izydora”, „Czas Pawła”, „Czas Ruty”, etc. A równolegle także „Czas Prawieku”, „Czas gry”, „Czas sadu”, „Czas lip” i inne czasy czasów wszelakich. Te pierwsze – ludzkie – są ciekawe. Snuje się przez nie historia poszczególnych osób, którym są dedykowane. Te drugie – nudzą… są mocno alternatywne, ale też średnio związane z całością. A owa całość jest de facto bardzo prosta, prozaiczna, wręcz atawistyczna. Być może ze względu na umiejscowienie akcji – zapadła dziura zwana zamiennie końcem świata albo wsią – być może na cechy niektórych bohaterów, ale całość kojarzy mi się mocno z „W ciemność” (recenzowaną tutaj).
Książka jest smutna i pełna kontrastów. Odzwierciedla ludzkie losy, które nawet w najbliższej rodzinie potrafią stawiać ludzi na dwóch biegunach. Te antypody mają wspólne pragnienia, dążenia ale różne determinacje, wrażliwości i tylko jeden wspólny mianownik… upływ czasu, który na koniec stawia wszystkich w jednym szeregu. Książka na pewno wymaga od czytelnika wrażliwości i potrzeby refleksji.
Jej lektura nastraja nostalgicznie. Ale wszystko co w niej opowiedziano jest autentyczne. Jest i piękna wieś wolna od wielkomiejskich zagłuszaczy tego co ważne i prawdziwe, ale jest także wojna i życie po niej. Są nadzieje i ambicje – te małe i te duże – a także konfrontacja z tymi marzeniami. Rozczarowania i poszukiwania siebie. Jest tu wszystko co kochamy najbardziej i czego boimy się równie mocno: życie.
P.S.
Doskonała okładka – zaprojektowana przez „Manufaktura”; na której wykorzystano rycinę Wieży Babelll z 1679 autorstwa Athanasiusa Kirchera.
Przyjemnie czytało się w poniższych okolicznościach przyrody 🙂