22 grudnia minęła 17 rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego. Z tej okazji w programie trzecim polskiego radia leciało mnóstwo dobrej muzyki Obywatela G.C. Redaktor prowadzący powiedział wówczas, że piosenki Ciechowskiego są krótkimi historiami nadajacymi się na film. I to prawda, każda z piosenek to osobna historia. Można ją ubrać w krótką formę reżyserską. To porównanie wg mnie bardzo pasuje do dzisiejszej książki.
Każde z kilku opowiadań jest niczym niepełnometrażowy film. Mocno esencyjny. Bardzo sensualny, acz prosty i surowy w przekazie. Ale bogaty w emocje i prawdziwy. Pełen melancholii. Sąsiedzkie klimaty, prywatne rozterki… i chociaż dotykamy sfer intymnych, mocno prywatnych i kwestii zaszłych bólem wspomnień i tęsknot, jest w nich wszystkich islandzkie zdystansowanie. Bardzo nieoczywista książka. Bardzo islandzka. Ukazująca, jak samotnym można być pozostając wśród ludzi.
Zdecydowanie dla nielicznych.
Wielka Litera, 2017, stron 192.