Dziwna książka.
Z blurb’a dowiadujemy się w zasadzie niewiele… nie do końca wiadomo czy to o Nowym Jorku, czy też może to magiczne miasto jest jedynie tłem dla opowieści. I faktycznie historia niby o budowie Empire state building, a jakby jednak o czymś innym.
Osobiście nie wciągnęła mnie na tyle, na ile oczekiwałam. Ale też oczekiwałam bardziej autentycznej relacji (mniej fikcji, więcej faktów).
Tymczasem otrzymałam książkę z Nowym Jorkiem i budową w tle. Historia miłosna (doprawdy?), która dzieje się w tle tworzenia Empire State Building. Klasyka rodem z kina lat 30-tych, co akurat trudno tak jednoznacznie poczytać za wadę.
Główny bohater jawi się nam jako samiec alfa; do niego dołącza się pozornie wątła dama i naturalnie ten trzeci. Ta przewidywalność trącą trochę kiczem; ale broni się tym, że przecież o to w opowieściach z tamtych czasów chodzi. Gangsterzy, słaba płeć i uczucie, które rodzi konflikt.
Tak naprawdę przewidywalna fabuła, która przynajmniej trochę broni się zakończeniem…
Mnie nie urzekła historia Imperium. Niemniej jednak byłoby niesprawiedliwe mówić, że nie warto. Warto przeczytać choćby dla namiastki atmosfery z placu budowy wieżowca, który zachwyca po dziś dzień. Na leniwy weekend dla niewymagających.
W przyjętej skali – 3.