Narracja, którą przyjęła Autorka jest skąpa, a wręcz momentami uwierająca. Zdania nie ujmują swoją konstrukcją, ale w tej prostocie jest pełnia emocji. Może zatem brak narracji pewnego rodzaju sznytu, natomiast w tym niedostatku jest całe okaleczenie i sączące się rany, z których zbudowana jest historia. W całości książka jest bowiem o emocjach, które nas kształtują, z którymi się mierzymy pomimo upływu czasu, a może właśnie ze względu na niego. I pomimo fragmentarycznej niewygody w samej lekturze muszę obiektywnie uznać, że pióro Autorki niesie tę historię. Próbując znaleźć nazwę, dla uczucia, które towarzyszyło mi w tej lekturze, najbliższe prawdzie jest zdystansowanie. To powieść o ubytkach, o rodzinnych niedostatkach i trudnych więziach. Czasami bliskich się kocha miłością jakby od nas niezależną, ale owo kochanie pozbawione jest sympatii. Kochamy, ale nie lubimy.
I nijak nie mogę uciec od refleksji osadzonej w pięknie północnych krajobrazów, ujmujących tak ich rozległością, jak i pewnego rodzaju pustką, która jej towarzyszy.
Pachnie ona refleksją i hardością, i pomimo otwartej przestrzeni daje człowiekowi poczucie nieoczywistej intymności. Niewypowiedziane emocje unoszą się gdzieś nad wietrznymi wzgórzami, ponad konarami drzew…
I to wszystko znalazłam w tej książce. Emocje (nie zawsze wypowiedziane), intymność (nie zawsze oczywistą), zdystansowanie i wykrawaną dla siebie przestrzeń (albowiem tłoczno w tej skomplikowanej rodzinie). Ból. I smutek; ale przecież tylko on jest piękny*.
Tej historii nie rozświetlają fajerwerki. Błyszczy ona w pięknej, nostalgicznej poświacie zimnych ogni.
*https://emakulatura.pl/piekno-smutku-ikar-legenda-mietka…/
–> za możliwość lektury dziękuję Fundacja Tu Kultura oraz #WydawnictwoPoznańskie
–> źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/fundacjatukultura/photos/a.115488946720058/557062725896009