[SZTUKATER.pl]
Recenzowana książka jest jednym z ośmiu tomów wchodzących w skład tzw. serii szetlandzkiej. Zasadniczo jest jej drugą częścią – pierwsza to „Czerń kruka”; o której pisałam tutaj. Dzisiejsza recenzja następuje z zachowaniem przeze mnie chronologii czytania i stąd na wstępie zaznaczę, iż książki można czytać niezależnie od siebie. Każda skrywa bowiem enigmę innego tragicznego wydarzenia, tudzież ich kumulacji, a tożsami są tylko bohaterowie wyspy. Ich losy są konsekwentnie realizowane w poszczególnych tomach, ale łatwo idzie się zorientować w zawiłościach owych relacji. Natomiast czytanie tom-po-tomie daje pewną drobną przyjemność zgłębiania powiązań łączących postacie ze sobą. W pewnym momencie złapałam się na tym, że po prostu zaczynam poszczególne postaci lubić lub nie. Konsekwentne czytanie ma zatem swoje nieskrywane plusy. Zresztą ową konsekwencję ułatwia fakt, że Wydawnictwo Czwarta Strona, czyli imprint Wydawnictwa Poznańskiego, dopiero publikuje poszczególne części serii szetlandzkiej i w tym momencie na rynku są dwa pierwsze tomy. Na trzeci przyjdzie nam poczekać kilka tygodni. Plus czytania serii z jednego wydawnictwa jest taki, że mamy podobną szatę graficzną, a przede wszystkim ten sam przekład. W tym przypadku za tłumaczenie odpowiada Sławomir Kędzierski.
I nie darmo przy okazji recenzji Czerni kruka wspominałam o pewnej analogii z mistrzem Kingiem. W bieli nocy pojawia się nieśmiało jegomość klaun. Ale nie obędzie się bez zaskoczeń. Polecam.
P.S.
BBC emituje serial będący ekranizacją serii szetlandzkiej. Chętnie go obejrzę jako zwieńczenie przeczytania całej serii. Mnie Biel nocy, ale i Czerń kruka bardzo urzekły.
Wydawnictwo Poznańskie,
a zasadniczo jego tzw. imprint, czyli:
Czwarta Strona
2018
s. 416